|
Forum eMissja Piękna | www.eMiss.com.pl Forum eMiss dla fanów krajowych i międzynarodowych konkursów piękności
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Misiek
I Wicemister Forum 2012
Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 6519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 77 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 1:29, 07 Paź 2006 Temat postu: Jak pamiętamy swoją maturę ? |
|
|
Moja matura, to świeże zdarzenie
Zaledwie sprzed roku
Zaczynaliśmy ustnymi.
Najpierw był angielski, o tym, że zdaję dowiedziałem się na 25 minut przed maturą. Błyskawiczny bieg do szkoły. Garnitur gdzieś pod pachę i tuż przed wejściem dopiero się nim owinąłem. Na samej maturze było źle, wylosowałem debilne tematy - mieszkanie z kimś na studiach i coś związanego z transportem morskim. Wydawało mi się, że pomyliłem wszystko, gramatyka zjechała na poziom poniżej zerowego, dodam, że była to matura na poziomie rozszerzonym. Najlepiej zacząłem, przed wejściem zapytałem koleżanki jak ona zaczynała, rzecz jasna powiedziała mi, wchodziłem do sali powtarzając to sobie. Siadam przed komisją i zaczynam po swojemu. Walnąłem się ręką w czoło i konsternacja, ale doszedłem do siebie.
Wynik = 19/20
polski ustny - temat: Żydzi w literaturze polskiej. Termin ukończenia pracy: 3 godziny przed maturą. Przebieg - zapomniałem zakończenia, naściemniałem coś o dziadkach antysemitach i moim wyborze, o przeżyciach związanych z wizytą w Auschiwitz etc.
Błędy - jeden znaczny. Powiedziałem ludziami, zamiast ludźmi. Moja polonistka od razu mnie poprawiła, a ja jak to zwykle mam w zwyczaju powiedziałem na głos : Głupi Michał, głupi.
Wynik = 20/20 ufff
Pisemne:
polski podstawowy - czas pisania pracy : 58 minut, ilość prac: 2, taaak napisałem połowę pracy kumplowi z klasy. Po maturze błyskawicznie w szkolnej łazience zapaliłem i czekałem, aż zjawi się ktoś ze znajomych. Gdy przyszedł kumpel z klasy uświadomił mnie, że przekręciłem całą "Nieboską komedię". Prawie płakałem. Myślałem, że nie zdam.
Wynik = 70%
przerwa - poszliśmy na piwo
polski rozszerzony - trafiłem na temat o Żydach, więc rozpisałem się na parę stron.
Wynik = 75%
angielski podstawowy - pominę, dodam tylko, że był banalny. 98%
przerwa - poprosiliśmy kumpla o małe piwo wysyłając go do sklepu (cztery osoby zamierzały spożyć), a on przynióśł dwa czteropaki, hmm... nie wypiłem.
II i III część matury - nie chcę wspominać angielskiego rozszerzonego, gdyż był straszny. Listningi przemknęły mi z hałasem przejeżdzających samochodów.
Wypracowanie pisałem na temat, a zdaniem OKE nie na temat. Szlag z nimi.
60 %
WOS i geografia
90 % 100% - na razie dobrze wygląda ... podst.
69 % 50% rozszerz.
Geografia mnie podłamała, bo była w połowie z fizycznej.
Umierałem.
WOS był fajny, bo pilnowały nas trzy zakonnice.
Generalnie z każdej matury wychodziłem dużo przed czasem, błąkając się tu i tam.
Paląc i czekając na kolejne wyjścia osób mi znanych. Nie mialem szczęścia, na samym początku wychodzili ludzie przeze mnie nie lubiani.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Agnieszka
Gość
|
Wysłany: Sob 11:55, 07 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
ja pisałam maturke w tym roku więc także wszystko dokładnie pamietam
bałam się bardzo, a teraz wiem, że nie było czego
4 maj- PISEMNY POLSKI
było chyba ze 100 przecieków i teraz wiem, ze po troszku należy w nie wierzyć.
poziom podstawowy był banalnie prosty. pisałam na temat rodziny Borynów, ponieważ niecałe 2 miesiace wcześniej przerabiałam "Chłopów" na polskim. miałam wspaniałą nauczycielke od tego przedmiotu, która bardzo dużo nas nauczyła. tak sie rozpisałam, że aż mi miejsca zabrakło. na koniec pisałam drobnym maczkiem
wynik- 89%
pozim rozszerzony- tu już podeszłam na luzie. porównywałam wiersz i pamietnik. tematem była walka podczas wojny. też napisałam dużo.
wynik- 56%
5 maj- PISEMNY ANGIELSKI
poziom podstawowy- pisałam tylko ten, bo szczerze to nie jestem dobra z językow obcych. nie było tak źle, najgorzej testy słuchowe. troche ściągałam od kolegi
wynik- 67% (a myślałam, że bedzie gorzej)
10 maj- USTNY ANGIELSKI
myślałam, byłam pewna, że nie przeżyje tego dnia. jak już wyżej wspomniałam nie jestem dobra z j. obcych. ale wylosowałam w miare łatwy zestaw. 1)scenka u lekarza. 2)opowiedzieć o moim najlepszym przyjacielu. 3)przekonać kumpla aby nie zjeżdżał na nartach z niebezpiecznej trasy. obrazek był głupi do opisania- punk stojący na ulicy i trzymajacy w reku jaką flage. powiedziałam chyba tylko 2 zdania...
wynik- 14/20
16 maj- HISTORIA
uwielbiam ten przedmiot. od dawna wiedziałam, że będę zdawać właśnie historie na maturze. i choć była bardzo trudna (wiele osób nie zdało lub ledwo zdało) ja napisałam całkiem dobrze.
wynik- cz.podstawowa- 74%
cz. rozszerzona- 61%
26 maj- USTNY POLSKI
mój temat brzmiał "Sprawa Jezusa z Nazaretu w świetle Biblii, dzieła Romana Branseattera oraz w malarstwie i rzeźbie. Omów na wybranych przykładach". długo sie przygotowywałam do tego egzaminu. napisałam prace sama bez niczyjej pomocy, miałam prezentacje multimedialną. no i zaowocowało..
wynik- 20/20
a najzabawniejsze było to, że po mnie wchodził chłopak, który miał prace o szatanie...
ogólnie wspominam moją maturke bardzo dobrze nie taki diabeł straszny jak go malują...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Koniczyna
Miss Forum'08 & M.Charyzmy i Autokreacji
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce
|
Wysłany: Sob 12:26, 07 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Ja to miałam fajnie
Ominęły mnie durne procentowe testy i takie tam. Prace oceniali profesorowie, którzy uczyli przez 5 lat i znali nasze możliwości lepiej niż jakiś anonim z drugiego końca Polski. I tak powinno być. Przecieków tematów nie było, ale krążących "pewniaków" setki.
Wybrałam historię zamist matmy, wiadomą sprawą dla mnie że matmy bym nie zdała.
Najpierw pisemne. Wszyscy na jednej sali gimnastycznej, gigantyczne stęzenie stresu i nagromadzonej w głowach i kieszeniach - wiedzy.
J. polski.
Siedzę w 2 ławce przed prezydium, szok. Tyle że nie ma tego złego, jak sie potem okazuje. Ściągi poupychane po kieszenieach - nie przydały się, zresztą robiłam je tylko dla podbudowy psychicznej. Polski - moja mocna strona, wiec mimo sciag piszę z głowy, i to od razu na czysto, strumien myśli a raczej słowotok, jak już raz się uwolnił, trudno go zdyscyplinować w ciągu 5 godzin przeznaczonych na pisanie.
Pięć tematów do wyboru, moment wysiągania z zalakowanej koperty najbardziej emocjonujący, potem 15 minut rozmyślań który przepisać z tablicy... Ostatnia jest jak zwykle analiza wiersza, ale jakoś weny nie mam... Wybieram 3: "Miłować ciężko, i nie miłować cieżka pociecha..." - rozwazania n/t sonetu Sępa-Szaryńskiego. Miodzio. Pomogła wrodzona tendecja do miłości romantycznej, filozofowania, psychologizowania i do ... "Pana Wołodyjowskiego" Sienkiewicza, z którego znałam na pamięć monolog Ketlinga o miłości, bodaj najlepszy w polskiej literaturze (Sienkiewicz notabene na Szarzyńskim sie tu opierał), więc wszystko cacy. Polonistka zachwycona jak sie okazało później.
A ja pokrzepiona na nastepny dzień. Martwi mnei tylko: mam tylko 3 ściągi, no i jak mnie posadzą tak jak na polskim to będę musiała wyjść. Okazuje sie - nie jest tak źle
Historia.
Tym razem usadzaja nas "sprawiedliwie" - siedzę w tym samym rzędzie, też w drugiej ławce, tyle że od konca. To pierwszy plus, i jak mi się wydawało jedyny. Mam trzy ściągi. Czytanie tematów, podnosze sie z miejsca, bo czuję że zaraz wyjde z sali: pierwszy temat: o Piastach, jęk zawodu, dynastia byla rok temu, wszyscy sie nastawili na Jagiellonów, ja tez. Drugi temat: nowozytność - coś tam o powstaniach narodowo-wyzwoleńczych oprócz warszawskiego. Jeśli czasy wspólczesne to bedzie dwudziestolecie miedzywojenne, to koniec ze mna. Ale Ostatni temat to: Polityka wielkich mocarstw wobec Polski w latach 1947-56. Uff, coś tam mam na tej ściądze, wprawdzie nie tak całkiem po drodze, ale chodziło sie na lekcje przygotowawcze do profesorka, to coś sie tez pamieta. Nie jest źle choć strach przed nakryciem. Dziś wiem ze zobaczyc to - jest dość latwo. Ale jak ktoś pokazał że sie uczył przez 5 lat, to go nikt nie uwali. Srogi profesorek latał miedzy lawkami, pytał czy wszystko w porzadku, czy orientujemy sie w tematach i znosił jak kwoka różne przysmaki, a to kanapeczke, a to pączusia. Jak nie on. Super.
W trakcie pisania wychodziłam tylko raz na "siku" choć tak naprawde tylko po to żeby wyjąć zza pazuchy parę kartek z ksiazki, które mi tylko przeszkadzały.
Wyniki: j.polski - 5, historia - 5.
Z ustnych więc byłam zwolniona.
Luz.
Ale samo dojście do matury nie było takie rózami usłane, bo najpierw zdawac musieliśmy przedmioty zawodowe:
kamieniarstwo, rysunek i malarstwo, wiedza o sztuce.
Rok Kultury Żydowskiej. W kamieniu robiłam z kolżanką nagorbek "żydowski"; rysunek i malarstwo: studium postaci w ołówku lub weglem (narysowałam siebie), kopia obrazu jakiegoś Żyda lub o tej tematyce - fragment obrazka prerafaelity, wspominac niewarto, no i kompozycja własna, tez nic szczególnego. No i ustny egzamin wiedzy o sztuce. To było maglowanie, musze przyznać... Wylosowałam wlasnie jakiś szczegół o sztuce zydowskiej, potem sztukę Bauhasu, i omówienie obrazu ze slajdu, zdaje sie Szermentowskiego. Dopiero jak zaliczylismy to wszystko to mozna było mysleć o maturze...
Tak to było.
Teraz widze że to był maly kluczyk do pewnych mozliwości, ale nic wiecej, to nawet nie były otwarte drzwi. Nad tym co sie chce w życiu robić, jakie się ma predyspozycje, możliwości - mysli się jeszcze przed maturą, i na to sie pracuje wczesniej... Szkoda że nie miałam takiej świadomosci.
Nie chciałabym tego powtórzyć, zresztą kiedyś miałam wiecej energii niż teraz, ale w porównaniuz innymi próbami zyciowymi, to był jednak pryszcz...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mesee
MISS FORUM '07
Dołączył: 31 Lip 2006
Posty: 433
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:12, 07 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Ja zdawałam maturę w 2000 roku
Smiało mogę powiedzieć, że to jeden z fajniejszych egzaminów w moim zyciu.
Dzień przed maturą zdjęli mi gips z nogi(kontuzja po meczu ), więc poleciałam do szkoły jak na skrzydłach uradowana faktem, że już nie muszę się męczyć z kulami.
Pierwszy był polski....wylosowałam ławkę w pierwszym rzędzie-jakiś metr od dyrektora. A że dyrektor był wspaniałym człowiekiem, więc w ogóle mnie to nie zestresowało, wręcz przeciwnie.
Pisałam na temat, który zawierał w sobie cytat "Człowiek nie kamień..." coś tam cos tam.... Wyszłam pól godziny przed czasem...
A następnego dnia wyruszyłam z uśmiechem na buzi na egzamin z mojej ulubionej matmy
Siedziałam w ostatniej ławce, zrobiłam wszystkie zadania, napisałam kilka ściąg dla znajomych w ławkach obok, posiedziałam jeszcze trochę, zjadłam wszystko, co mi przywieźli na jakimś wózku....i wyszłam szczęśliwa.
Za kilka dni było ogłoszenie wyników....
Jako jedyna przyjechałam chyba z 4 godziny przed czasem , co wzbudziło śmiech dyrekcji- i wtedy już wiedziałam, że zdałam....
Polski-5, matma-6 i po maturze, na ustne nie musiałam przychodzić.
Chyba się nawet poryczałam ze szczęścia
Wtedy też do mnie dotarło, że to już koniec szkoły średniej ...a miałam taką świetną klasę i atmosferę w szkole....echhh...wróciłabym z chęcia do tamtych lat
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mesee dnia Sob 15:47, 07 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hyperio
MISTER FORUM '07
Dołączył: 31 Lip 2006
Posty: 5293
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 107 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 15:44, 07 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Matura 1999 a więc daaawno temu
Wspominam bardzo sympatycznie, jakoś tak bezstresowo i na luzie. Pamiętam jeszcze te wszystkie "przecieki" z polskiego nt końca wieku, apokalipsy w literaturze itd. O dziwo sprawdziło się po części, ponieważ wybrałem temat drugi czyli ogólnohumanistyczny uwzględniający teksty kultury, sztukę itd. Pisałem o obrazie XX wieku, jaki chciałbym przekazać potomnym. Sympatyczny, przekrojowy temat. Byłem w klasie o profilu kulturowym, więc istny raj Wyszedłem jakoś pół godziny przed czasem dość zadowolony.
Nazajutrz zdawałem historię wybierając "Politykę dynastyczną Jagiellonów". Kolejny super temat
Czekając na wyniki bardziej obawiałem się polskiego, gdyż nie należałem do ulubieńców swojej profesorki. Jakaś taka czepialska była
Z historii byłem nieźle "obkuty" raz że się nią interesuję, a dwa - zdawałem ją później na studia, więc szczególnie zależało mi na opanowaniu całego materiału.
Finał wszystkiego jest taki, że ustnych (oprócz języka obcego) nie musiałem ku swojej uciesze zdawać , a na niemieckim wylosowałem jakiś potwornie beznadziejny temat o przygotowaniach do podróży...jakoś wybrnąłem, a gramatykę zdałem bezbłędnie.
Pamiętam, ze przyjechałem na ustny polski dopingować moich przyjaciół i polonistkę zdziwiła moja obecność hehe a ja uznałem to za naturalne
Żal tylko było się rozstawać ze swoją klasą, zgraną, fajną. Najtrwalsze przyjaźnie pozostały jednak do dziś
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mazi
Miss Forum '06
Dołączył: 31 Lip 2006
Posty: 1413
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bytom
|
Wysłany: Sob 16:35, 07 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Matura 2002.
Ja również wspominam bardzo miło moją maturę choć nie obeszło się bez stresu.
W moim roku (na Śląsku) wszystkie tematy z j. polskiego były lekko pokręcone. Ja, jak większość szkoły, wybrałam temat "W dziejowej mowie o Bogu słychać trzask łamanych i na nowo składanych słów. Słowa księdza Józefa Tischnera uczyń myślą przewodnią interpretacji utworów literackich, podejmujących motyw Boga." Wszelkie przecieki i przypuszczenia nie sprawdziły się a motyw Boga był chyba jedynym, którego nie przećwiczyliśmy z naszą polonistką.
Biologia-na ten egzamin poszłam wyluzowana, mając nadzieję, że trafi się temat z parazytologii. Niestety nic takiego nie było, ale na moje szczęście nie było też genetyki (ufff). Wybrałam temat " Przystosowanie zwierząt do życia na lądzie"-temat rzeka, można pisać, pisać i pisać. Skończyło się na 24 stronach. Obok siedziała przyjaciółka, za mną mój luby. Do sprawdzenia kopert wybrano mnie, mojego Łukasza i kolego, który jest pozytywnie zakręcony. Zgodnie w trójkę stwierdziliśmy, że te koperty są naruszone i coś jest nie tak. Nasz dyrektor (rownież mój wychowca i nauczyciel biologii) zrobił wielkie oczy po czym powiedzieliśmy, że "no ewentualnie mogą być".
wynik: polski-4, biologia-5
ustny polski:
dla mnie tragedia. Wylosowałam temat coś o polskiej szlachcie-jedyny temat, którego z zestawu podanych nam pytań nie chciałam. Dałam rade. Wynik-4.
ustny angielski:
moje oczko w głowie. trochę się zestresowałam, pokręciłam gramatyke, po czym szybko ją poprawiłam. Scenki i speach to był już pryszcz. Myślałam, że poszło mi źle, ale ostatecznie egzamin na 5)
ustny biologia:
na szczęście mnie ominęła)
Matura wcale nie jest taka straszna jak ją malują)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Karol
pasjonat
Dołączył: 31 Lip 2006
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 18:02, 07 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Jak ja wam zazdroszcze, ze macie to za soba...
Ja bede to przezywac w kwietniu, mam nadzieje, ze nie bede musial liczyc na prezent od pana Giertycha i jakos zdam ten egzamin
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
huppert
MISTER FORUM 2010
Dołączył: 31 Lip 2006
Posty: 5006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 116 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:50, 07 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Matura 1997
moim zdanie egzamin dojrzałości w starej formie był nieco trudniejszy niż w obecnej postaci (teksty źródłowe to teraz duże ułatwienie, mozna z nich sporo wycisnąć)...
wspominam tak sobie... nigdy za dobrze nie żyłem z polonistką (ustny i pisemny), wychodziła z założenia że "ten to sie uważa za takiego co siedem rozumów zjadł" hahahaha... a jej lekcje to była potworna nuda, schemat, podręcznik... modliłem się o zastępstwa bo z "konkurencyjną" polonistką było ciekawie i wciągająco. W konsekwencji moja polonistka stawała na głowie by umoczyć mnie na ustnym, a konkurencyjna robiła wszystko bym wypadł jak najlepiej hahaha
Historia (ustny i pisemny) - nie bardzo pamiętam, egzaminy przeleciały z prędkością światła... Pamiętam tylko, że i u mnie profesorek latał między ławkami, dwoił się troił. Znał mozliwości każdego z nas (mało osób zdawało ten przedmiot) i niektórych nakierowywał na temat w którym mogliby sie wykazać.
i ostatni ustny angielski - luz totalny, miła pogawędka w ingliszu (między wierszami gramatyka - ale egzamnin rewelacyjnie poprowadzony, bezstresowo, przejście z tematu do tematu płynne, tak jak napisłem odbył się na zasadzie wesołej pogawędki i wzajemnego prawienia sobie komplementów).
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez huppert dnia Sob 18:59, 07 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Misiek
I Wicemister Forum 2012
Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 6519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 77 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 18:53, 07 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
a ja myslalem, ze Ty Ojciec matury juz nie pamietasz.
Co do trudnosci egzaminow, tu polemizowalbym, od nas, jako nowych maturzystow wymagalo sie znajomosci calego materialu, nie bylo zadnych zestawow pytan, zawezen zagadnien.
Jak wojowales z polonistka, to miales pecha my moglismy wojowac ile wlezie, ale akurat polonistka byla cudowna, w koncu nikt w szkole palca do naszej matury nie przylozyl.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
huppert
MISTER FORUM 2010
Dołączył: 31 Lip 2006
Posty: 5006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 116 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 19:02, 07 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Michał napisał: | a ja myslalem, ze Ty Ojciec matury juz nie pamietasz.
Co do trudnosci egzaminow, tu polemizowalbym, od nas, jako nowych maturzystow wymagalo sie znajomosci calego materialu, nie bylo zadnych zestawow pytan, zawezen zagadnien.
Jak wojowales z polonistka, to miales pecha my moglismy wojowac ile wlezie, ale akurat polonistka byla cudowna, w koncu nikt w szkole palca do naszej matury nie przylozyl. |
a co ma do tego zestaw pytań? materiał trzeba było znać cały, nigdy nie było wiadomo na co się trafi na pisemnym ani na ustnym losując koperty (żadnych zawężeń sobie nie przypominam). Przy ustnych do tego stopnia nas tłukli że pytali o najdrobniejsze szczegóły (jako pytania dodatkowe do pytania głównego)... przepytali mnie z wisiora Łęckiej jaki dostała od Wokulskiego na prawo i lewo.
"Moja" polonistka odstawiała cuda wianki... a to grzebała ostentacyjnie w cukiernicy łyżeczką komentując w czasie mojej wypowiedzi zachowanie mrówek w tymże cukrze, albo narzekała na poduszkę którą miała pod tyłkiem... odstawiała zblazowanie, znudzenie... na szczęście nie tylko ona była w komisji i gdy przyszło do wystawienia oceny nie mogła sobie poleciec w kulki tak jak to czyniła na lekcjach.
W nowym systemie historię zdawała moja siostra - w materiałach źródłowych były odpowiedzi na wszystkie pytania praktycznie (tu w zasadzie wymagano umijętności czytania (niestety analfabetyzm wtórny sie u nas szerzy - czyli czyta i nie wie o czym czyta) i łączenia faktów). Taki tekst można wycisnąć niczym cytrynę i mając nikłe pojęcie o temacie - zdać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 19:43, 07 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Rok 2004 - ostatnia 'stara matura'.
Pisemnego polskiego specjalnie się nie obawiałem, bowiem pisanie wypracowań było raczej moja mocną stroną. Ale o ile na pisemnym egzaminie można było sobie wybrać temat a braki wiedzy stosownie przemilczeć, to na ustnym juz nie ma przebacz. Tymczasem ja nie przykładałem się zbytnio do werbalnego sprawdzenia swojej wiedzy, licząc że może uda się dostać 5 z pisemnego... I to właśnie było przyczyną sporego stresu, bo pare dni po pisemnym poszła plota że nikt sie nie wybił ponad 4... Dlatego trochę się zdenerwowałem, pognałem prosto do szkoły a tam spotkałem swojego wychowawcę (dostającego na bieżąco przecieki od polonistki) który.. pogratulował mi zdania na 5 Co za ulga... Teraz na nowej maturze juz chyba wszyscy muszą się produkować, niezależnie od oceny.
Wybrany przedmiot (niemiecki) załatwił mi certyfikat (wtedy można było korzystać z tego luksusu) więc został mi tylko ustny egzamin z rosyjskiego. Atmosfera przemiła, było nas tylko czworo (jakoś nikt się nie chce uczyc tego pięknego języka). Wylosowałem temat o filmie, byłem oczywiście przygotowany na taką ewentualność więc zacząłem polecać egzaminatorkom obejrzenie 'Shreka' Wszystko na luzie, wszyscy bardzo mili - czemu nie było tak fajnie przez minione 4 lata? Zdałem na 5.
Mnie zawsze irytowało mówienie że matura to banał, nic wielkiego - przed egzaminem wcale mnie to nie pocieszało, ale już po tym wszystkim stwierdzam, że to 'wiele hałasu o nic'.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewa
hobbysta
Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:47, 07 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Zdać - owszem, trudno nie jest... Tyle, że o ile Wy na polskim mogliście pisać co chcieliście, byleby na temat i poprawnie (mogąc mieć mnóstwo ściąg) o tyle nas oceniają wg durnego klucza... i nie ważne, że Ty akurat możesz mieć inne zdanie na dany temat...
Uwierzcie, że stara matura była fajniejsza... A w każdym razie ja wolałabym pisać starą i móc zdawać egzaminy na takie studia, jakie tylko mi się wymyślą (byleby tylko przygotować się na wstępny), a nie że teraz jak się nie zdało, dajmy na to biologii, to na medycynę nie ma nawet po co papierów składać. Owszem, możecie napisać, to trzabyło ją zdawać, ale sytuacja kiedy we wrześniu przed maturą wie się na 100% co chce się studiować, zdarza się bardzo rzadko...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 20:02, 07 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Ja przyznam, iż cieszę się z tego, że załapałem się jeszcze na starą maturę... To przeliczanie na procenty, podział na wersję podstawową i rozszerzoną, prezentacje z polskiego... Dla mnie to zbyt skomplikowane Tylko że jeśli teraz zapragnę zmienic kierunek studiów albo zacząc drugi, to jestem na straconej pozycji...
Pochwalić się muszę jednak, ze na żadnym z egzaminów nie miałem ani jednej ściągi Zresztą nie wyobrażam sobie, jak pisząc esej można korzystać z karteczek ukrytych w rękawach Jak się nie ma nic do powiedzenia na dany temat, to Święty Boże nie pomoże...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Koniczyna
Miss Forum'08 & M.Charyzmy i Autokreacji
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce
|
Wysłany: Sob 20:04, 07 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
ja tez uwazam że stara matura była daleko bardziej ciekawa
oceniał profesor który miał pojecie o moich mozliwościach
temat z polskiego dawał możliwość wykazania się nie tylko stylistyka, gramtyką i ortografią, ale umiejętnościami łączenia wielu wątków w litaeraturze, filmie, muzyce...
I nie zgadzam się z teza że można było lać wodę, byle sie wiązało z tematem.
Egzamin ustny był trudniejszy bo nie było mowy o własnej prezentacji - losowało się tematy i z literatury i z gramatyki - całe 4 czy 5 lat - wlasnie cały materiał.
Teraz to są jakies jaja - z tymi procentami, punktami, kluczami
Może chodzi o to żeby nie było kumoterstwa i lapówkarstwa, ale na pewno na żadne amnestie nie mozna było liczyć. I bardzo dobrze.
Kiedys 3 błędy ortograficzne i matura z głowy, nawet jak ktoś cuda powypisywał, spotykamy się za rok...
Widze że ja egzamin dojrzałości zdawałam kiedy większość najstarszych na forum zaczynała liceum
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewa
hobbysta
Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:33, 07 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Koniczyno, nie napisałam, że można było "lać wodę", ale nie było wtedy tak ścisłych wymagań "Jeśli napiszesz dokładnie TO i TO to dostaniesz punkt", jak jest teraz. Po prostu zabrano niejako tym trochę ambitniejszym uczniom możliwość wykazania się jakimś talentam pisarskim (jakkolwiek patetycznie i górnolotnie to teraz brzmi).
Co do ustnego to się zgodzę, że był trudniejszy - de facto jedna wielka niewiadoma co się wylosuje, a teraz nie dość, że sami wybieramy sobie tematy, to mamy pół roku na przygotowanie go (co i tak założę się, że 95% olewa i pisze pracę na kilka dni przed ), dużym plusem, jak dla mnie było to, że mogłam sobie wybrać temat, który naprawdę mnie interesował, czyli TEATR (Tradycja i awangarda w teatrze. Przedstaw wybrane teorie teatralne i ich realizacje sceniczne.)
Pomysł z amnestią uważam za absolutną porażkę pana G. (co jak się okazuje ma potwierdzić i Trybunał Konstytucyjny), która zabiera "prestiżu" samemu faktowi ZDANIA MATURY. Miał to być pewnie sposób na to, by więcej osób mogło się "szczycić" posiadaniem matury...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|